Anna Przytocka: „Utrwalam te rzeczy, które uważam za piękne w kadrach filmu, na fotografii czy na kartkach szkicownika.”
Rozmawiamy z Anną Przytocką, lubartowianką, laureatką Ogólnopolskiego Konkursu Filmowego „Zabytkomania 2018”. Jej film pt. „Ocalić od zapomnienia” został doceniony za doskonałe zdjęcia, montaż i przygotowanie techniczne.
Kilka słów przedstawiania…
Anna Przytocka: Kilka słów o mnie… już w podstawówce kiedy wracałam ze szkoły do domu, szłam możliwie jak najdłuższą drogą przechodząc przez całe osiedle tylko po to, żeby obserwować dłonie ludzi, płatki śniegu, opadające liście, promienie słońca i wiele więcej. Wtedy też zaczęła się moja pasja rysowania. Jakoś zawsze dobrze rysowałam. Brałam udział w konkursach plastycznych i rzadko zdarzał się taki, w którym nie zdobyłabym jakiejś nagrody. To było fajne dla tej małej dziewczynki. Teraz kiedy wydaje mi się, że już jestem duża, nie zmieniło się to, że strasznie lubię obserwować tylko teraz już trochę więcej umiem. Nauczyłam się robić filmy. Utrwalam te rzeczy, które uważam za piękne w filmach, fotografii czy na kartkach szkicownika. Obecnie od kilku miesięcy znowu mieszkam w Lubartowie i teraz tak bardzo doceniam to miasto.O ile kiedyś był to dla mnie zlepek Biedronek i Kebabów to teraz dostrzegam tu mnóstwo piękna – Aleja Topolowa, Wieprz, Park, super też, że Lubartów nie jest za duży. Teraz planuje wyjazd do innego miasta, niemniej jednak wiem, że zawsze z wielką radością będę wracać w rodzinne strony.
Kiedy rozpoczęło się realizowanie Twojej pasji filmowej, pierwsze próby filmowe?
Anna Przytocka: Zaczęłam uczyć się robić filmy kiedy byłam na studiach. Skończyłam Produkcję Medialną na UMCS – tam mieliśmy podstawy operatorki, montażu i wiele więcej. Dużo mogłam nauczyć się na praktykach, to już jakiś inny poziom odpowiedzialności – na studiach za zrobiony projekt dostaje się lepszą lub gorszą ocenę, w przypadku tej świadomości realizowania czegoś dla konkretnego klienta, jakoś tak to działa, że chce się dać z siebie wszystko żeby zrobić to jak najlepiej. Wtedy chyba zaczęłam uczyć się wydobywać ze sprzętu i programów dokładnie to co chciałabym stworzyć.
Porozmawiajmy teraz o filmie konkursowym. Co chciałaś ocalić od zapomnienia?
Anna Przytocka: Mój film to historia piętnastoletniego Ryśka z Lubartowa. Piętnastego sierpnia 1942 roku spotkał się ze znajomymi chłopcami w okolicach wiaduktu. To była pełna słońca niedziela. Chłopcy zauważyli Niemców jadących od Szczekarkowa na kilku furmankach. Grupa zaczęła uciekać, jeden z nich znalazł schronienie w piecu chlebowym, inni w pobliskich ogrodach. Rysiek nie zauważył kolczastego drutu, zaczepił i upadł. Hitlerowiec z bliskiej odległości zaczął strzelać do niego z karabinu maszynowego. Około 30 pocisków znalazło się w ciele piętnastoletniego chłopca. Oprawca podszedł do niego, wyjął mały pistolet – tzw. Parabelę i strzelił mu jeszcze w skroń. Tę historię dokładnie opisała Bogumiła Lisek Jublewska dla „Wspólnoty Lubartowskiej” w 2007 roku.
Co chciałam ocalić od zapomnienia? Na ulicy Wierzbowej jest kapliczka upamiętniająca tamto zajście, zawsze to była dla mnie po prostu jakaś kapliczka. Znałam tę historię ale wydawała mi się bardzo odległa. To straszne, że to miało miejsce… ale przecież to było tak dawno. Właśnie to podejście chciałam w jakiś sposób złamać, podobnych tragedii było niestety mnóstwo, takie rzeczy się działy, mnóstwo oddzielnych tragedii. Nie powinniśmy o tym zapomnieć, żebyśmy mogli nauczyć się doceniać to co mamy dziś.
Chciałam żeby ten film mówił też o kruchości życia. Chyba czasami zdarza się nam zapominać o Bogu, że On jest bardzo blisko i naprawdę każdego dnia z utęsknieniem czeka, aż zechcemy z Nim pogadać, otworzyć przed Nim nasze serca, aż opowiemy co u nas i zapytamy co u Niego, czego On oczekuje, czego dla Nas pragnie i jak bardzo mocno wartościowymi widzi nas On, kim pragnie żebyśmy byli.
Dlaczego wybrałaś akurat tę historię?
Anna Przytocka: Zrealizowanie właśnie tej historii było dla mnie dużym przywilejem i pewnego rodzaju odpowiedzialnością. Rysiek był bratem mojego Dziadzia. Osoby, które zgodziły się wrócić do tamtych wspomnień to moja bliska rodzina, dlatego wiedziałam, że właśnie tę historię bardzo chciałabym upamiętnić.
Czy scenariusz bardzo odbiega od efektu końcowego?
Anna Przytocka: Szczerze, to tak. Nie miałam jakoś bardzo szczegółowo opracowanego scenariusza, było to kilka elastycznych pomysłów zapisanych w zeszycie. Chciałam przede wszystkim opierać się na tym co powiedzą mi bliscy Ryśka. Na postawie tych opowieści zrobić całą resztę. Moja pierwsza wizja, pomysł na ten film była nieco inna ale myślę, że efekt końcowy jest lepszy od tego co na początku sobie wymyśliłam. Do tego Lubartów jest bardzo malowniczym miasteczkiem, więc nagrywanie filmu w tej przestrzeni było dużą przyjemnością.
Jakieś plany filmowe na przyszłość?
Anna Przytocka: Jestem trochę człowiekiem spontanem – a raczej wiem, że jestem bezpieczna w rękach Wszechmogącego Stwórcy. Bóg bardzo odmienił moje życie, sposób myślenia i chyba wszystko. Teraz pragnę po prostu żyć z Nim, naprawdę uczyć się stawiać Go na pierwszym miejscu i szczerze, życie z Nim jest dla mnie największą przygodą. Bóg ciągle mnie zaskakuje i udowadnia, że On ma dla mnie dużo więcej niż sama mogę ogarnąć i nawet moje kolejne marzenia, pragnienia – okazuje się, że On zna mnie najlepiej i prowadzi w taki sposób że w końcu jestem spełniona. Więc plany filmowe – na pewno będę coś nagrywać, strasznie to lubię to jedna z moich pasji i bardzo chcę się w tym doskonalić.
Co Cię jeszcze interesuje?
Anna Przytocka: W sumie od dziecka rysuję pewnie dlatego lubię też Historię Sztuki. Interesuje się trochę grafiką, uczę się tworzyć fajne rzeczy używając programów komputerowych, dają mnóstwo ciekawych możliwości, mimo to wciąż pozostaje wierna moim klasycznym szkicownikom – w których rysując czuję pod palcami szorstkość papieru i zapach drewnianych ołówków. Pewien rodzaj mojej wrażliwości znalazł ujście też w filmie i fotografii.
Rozmawiała: Katarzyna Wójcik