Kiedyś współpracowali, dzisiaj spotykają się w sądzie
Nie doszło do ugody między Spółdzielnią Mieszkaniową w Lubartowie i Dariuszem Michałowskim, byłym wiceprezesem Spółdzielni Mieszkaniowej, który zaskarżył swoje zwolnienie z pracy. Na rozprawie 17 lutego w Sądzie Rejonowym w Lublinie obie strony złożyły wyjaśnienia.
O sprawie „Lubartowiak” pisał w grudniu ubiegłego roku. Przypomnijmy, że Dariusz Michałowski funkcję zastępcy prezesa ds. Techniczno-Administracyjnych w lubartowskiej spółdzielni pełnił ponad 2 lata. Stanowisko stracił blisko rok temu. Jego miejsce zajął Tomasz Grzeszczak. Na pierwszej rozprawie pojawiła się szansa ugody miedzy stronami. Pełnomocnik Michałowskiego zaproponował modyfikację roszczenia z przywrócenia do pracy na zapłatę odszkodowania. Strona pozwana, Spółdzielnia Mieszkaniowa, postawiła jednak warunki ugody, na co ostatecznie Michałowski nie zgodził się. Wobec tego strony spotkały się w Sądzie Rejonowym w Lublinie na rozprawie17 lutego.
– Uważam, że wypowiedzenie było nieprawidłowe, ponieważ nie było powodu do zwolnienia mnie – mówił w sądzie Dariusz Michałowski. Jak tłumaczył, początkowo zatrudniony był w spółdzielni na stanowisku kierownika działu inwestycji. Potem został powołany na członka zarządu spółdzielni. Wtedy dział inwestycji został przekształcony, ale zdaniem Michałowskiego zmiana ta dotyczyła tylko nazwy działu. Jak opowiadał w sądzie, funkcję dyrektora działu kilkanaście dni po powołaniu na wiceprezesa, przejęła nowa osoba.
– Po powołaniu mnie na członka zarządu musiałem częściowo przejąć zakres obowiązków dyrektora, ponieważ nie posiadał on ani uprawnień ani wykształcenia w kierunku budowlanym – tłumaczył Michałowski. Uważa on, że jego umowa nie uległa zmianie.
– Zostałem powołany na stanowisko członka zarządu i nawet dokumenty które wiążą się z tym powołaniem odwołują się do wcześniej zawartej umowy o pracę. W momencie kiedy zostałem odwołany, otrzymałem wypowiedzenie. Było to 25 kwietnia 2013 – przekonywał. – Nie wydarzyło się po powołaniu mnie na członka zarządu nic, co wskazywałoby na zmiany, które mogłyby być ocenione jako rozwiązanie dotychczasowej umowy i nawiązanie nowej. Gdybym otrzymał propozycję po odwołaniu, że wracam na wcześniejsze stanowisko kierownika, a wtedy już dyrektora, to podjąłbym tę pracę – dodał.
Michałowski mówił w sądzie, że współpraca z prezesem spółdzielni Jackiem Tomasiakiem uległa pogorszeniu zwłaszcza w końcowym okresie pełnienia przez niego funkcji wiceprezesa. – Nie zgadzałem się na pewne praktyki, które w mojej ocenie były dla spółdzielni błędne czy krzywdzące – stwierdził.
Michałowski tłumaczył, że jego zdaniem nie powrócił na stanowisko, które zajmował przed powołaniem na wiceprezesa, z uwagi na to, że w ostatnim etapie współpracy z prezesem nie układała się ona najlepiej, ponieważ miał odmienne zdania co do pewnych działań. – Według mnie były to sprawy kluczowe z finansowego punktu widzenia. Nie byłem podporządkowany woli prezesa – mówił.
Jacek Tomasiak, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej zaprzeczył temu, żeby umówił się z Michałowskim, że oprócz pełnienia funkcji członka zarządu będzie wykonywał część zadań kierownika działu inwestycji, w związku z brakiem kwalifikacji nowego dyrektora. Zaprzeczył również, że po powołaniu Michałowskiego na wiceprezesa, zmieniła się tylko nazwa działu, którym wcześniej zarządzał.
Zdaniem Tomasiaka, zwolnienie Michałowskiego było zgodne z prawem.
– Pan Michałowski nigdy nie miał wątpliwości, że był zatrudniony jako członek zarządu. Świadczy o tym rozmowa przed powołaniem, kiedy wyraził zgodę na zmianę stanowiska pracy. Przez okres, kiedy powód był członkiem zarządu, były opracowywane schematy organizacyjne, z których wynikało, że w spółdzielni nie ma stanowiska kierownika działu inwestycji. Powód nigdy nie kwestionował umowy, jako członka zarządu – mówił Tomasiak.
Podał także, dlaczego nie decydował się powierzyć Michałowskiemu innej pracę w spółdzielni. – Powód skonfliktował się z pozostałymi osobami w zarządzie. Był też skonfliktowany z innymi pracownikami – argumentował Tomasiak.
Kolejna rozprawa w Sądzie Rejonowym została wyznaczona na 9 kwietnia. Wtedy sąd zamierza przesłuchać świadków zgłoszonych przez obie strony. Wśród nich są pracownicy spółdzielni. Sąd ma także zdecydować o dopuszczeniu dowodu w postaci nagrań z posiedzeń Rady Nadzorczej Spółdzielni.
Katarzyna Wójcik