Lubartowskie Annowanie: Cztery pytania do Anny Wojciechowskiej
Cztery pytania do Anny Wojciechowskiej
Zdobywczyni tytułu Super Anki 2012
Jak podobał się pomysł zorganizowania takiej imprezy?
– Pomysł ciekawy, choć nie nowatorski. Z myślą o budowaniu wspólnoty nie tylko pełnych wdzięku Ań (z łac. Anna: pełna wdzięku i łaskawości) lecz całej społeczności lubartowskiej. Zlot okazał się ciekawą propozycją na słoneczne sobotnie popołudnie. Spotkaniem przyjemnym i „ciepłym”, podczas którego można było wyłuskać dla siebie momenty do koszyczka dobrych wspomnień. Szczególnie miło wspominam atmosferę przygody, którą przywiozła w swoich piosenkach „Wolna Grupa Bukowina”.
Czy podobały się konkurencje?
– Konkurencje opisałabym jako nietypowe i ciekawe. Atutem zadań było w moim odczuciu to, że nie wywoływały negatywnych emocji i tzw.: „niezdrowej rywalizacji”. Dobrze spisały się osoby czuwające nad przebiegiem poszczególnych konkurencji – swoją postawą i uśmiechami zagrzewały do boju. Podsumowując: świetna zabawa i kupa śmiechu.
Czy łatwo było zdobyć tytuł Super Anki?
– Konkurowanie z tak zacnym gronem Ań było dla mnie zaszczytem. Myślę, że tytuł Super Anki to prezent od mojej patronki – św. Anny. W konkurowaniu o tytuł pomogło mi wsparcie i obecność przyjaciół, a także atmosfera swobody panująca podczas zlotu. I oczywiście niebieski szal – prezent od organizatorów dla każdej Anny.
Czy Pani zdaniem jest sens w organizowaniu takiej imprezy w następnych latach?
– Miło wspominam tegoroczne spotkanie. Jest to jedna z nielicznych imprez, na których nie mam problemu z zapamiętaniem imion nowopoznanych osób (uśmiech). A poważnie – to warto jest tworzyć przestrzeń do spotkania, do wspólnego nasiąkania kulturą lokalną, do zbiorowego zamyślenia i radości. Nawet jeśli pretekstem do tworzenia takiej przestrzeni miałoby być coś tak niepozornego, jak wspólne imię.
Zapytała: Aleksandra Jędryszka