Po „Kuchennych Rewolucjach” w Lubartowie – rozmowa
W ubiegłym tygodniu do Lubartowa zawitała Magda Gessler, by zrewolucjonizować „Ognistego Smoka” – bar przy. ul. Lubelskiej. – Chęć udziału w programie zgłosiliśmy przez stronę internetową. Najpierw był kontakt mailowy, potem zadzwoniła pani z programu, wysłaliśmy zdjęcia lokalu i czekaliśmy na akceptację – opowiedział nam o kulisach przybycia znanej restauratorki właściciel lokalu, Michał Ścibiorski.
Zmiany są duże i widać je gołym okiem. Chociażby to, że „Ognisty Smok” zmienił się w „PHÚC PHÚC”. Kto wymyślił taką nazwę?
Michał Ścibiorski: – To pani Magda Gessler wymyśliła nazwę, która oznacza fortunę, szczęście, radość. Wystrój zmienił się nie do poznania, a menu zmieniło się praktycznie całe. Wcześniej było wszystko spolszczone, mieliśmy tylko polskie warzywa mrożone, teraz opieramy się głównie na świeżych polskich i wietnamskich warzywach. Obecnie mamy tylko kuchnię wietnamską. Wcześniej mieliśmy pomieszane kuchnie orientalne. Trochę tajskiej, chińskiej, jak również polskiej, czy amerykańskiej.
Jak podeszły do „kuchennych rewolucji” osoby z kuchni?
– Już dzień wcześniej był straszny stres przed przyjazdem. Do poniedziałku było spokojnie, a we wtorek cały dzień brzuch mnie bolał. Było napięcie, nerwy. Ale ekipa telewizyjna to są zwykli ludzie, pani Magda też. Na kolacji były 22 osoby. Pani Gessler zaprosiła sama ponad połowę osób, druga była nasza. Koszt wystroju samego wnętrza wyniósł nas około 20 tysięcy złotych. Wcześniej były tu gołe ściany, firanki ze sznurków, stoliki, krzesełka zwykłe barowe. Teraz jesteśmy małą restauracyjką, wcześniej byliśmy barem. Klientów przybyło. Ciężko nam teraz się wyrobić. Są momenty, że zamówień na wynos nie przyjmujemy. To nie jest duża kuchnia, klienci się denerwują, za co przepraszamy. Sam na kuchni pomagam całe dnie. Teraz to miejsce jest ciekawe, klimatyczne, można przyjść, posiedzieć. Wiadomo, że jest teraz dużo klientów, każdy chce zobaczyć, czy nowa kuchnia smakuje, muszą się przekonać. Wiem, że z czasem się to unormuje. Daniem flagowym stworzonym przez panią Magdę Gessler jest polędwica wołowa z sezamem i prawdziwkami. To bardzo drogie danie, ale bardzo dobre.
Przyjmie się w Lubartowie?
– Zobaczmy, jak to będzie, czas pokaże. Na razie jest bardzo dużo klientów, gdyby tak pozostało, bardzo bym się cieszył. Zdaję sobie sprawę z tego, że to jest początek, jakiś boom, ale mam nadzieję, że utrzyma się przez jakiś czas. Wszystkim nie da się dogodzić, trzeba poczuć klimat kuchni i jej smak.
Czy były jakieś nerwowe sytuacje z wymagającą Magdą Gessler?
– Ogólnie w porządku, nie było żadnego rzucania garnkami, talerze nie latały… Mówiła, że jest czysto. Bardziej zwracała nam uwagę na to, że nie mieliśmy doświadczenia co do potraw, rodzaju kuchni. Dlaczego tak gotował kucharz, a nie inaczej. Z żoną o pewnych sprawach nie mieliśmy pojęcia. Pani Gessler powiedziała, że jedzenie jest zjadliwe. Ciężko przypomnieć sobie po kolei, ale był: płacz, emocje, śmiech, ogólny stres. Zobaczymy, co reżyser i montażysta pokaże z tych czterech dni. Przeżycie ciekawe, myślałem że przyjedzie 2 do 5 osób, a z ekipy łącznie było blisko 20 osób. Wypełnili praktycznie cały bar. Zdjęcia trwały od środy do soboty. Jednego dnia pani Gessler była 2 godziny, innego 3 godziny, najdłużej była na sobotniej kolacji.
Rozmawiał: Piotr Opolski
Emisję „Kuchennych rewolucji” w telewizji będzie można zobaczyć za około 2 miesiące. Zanim to nastąpi, Magda Gessler przyjedzie do Lubartowa jeszcze raz z wizytą kontrolną i sprawdzi, czy nie ma odstępstwa od jej rad i zaleceń.
Tak wyglądała wizyta ekipy telewizyjnej w lubartowskiej restauracji: