Prezes Maria Kozioł pozywa radnego Jacka Tomasiaka
Przed Sądem Okręgowym w Lublinie ruszył proces o ochronę dóbr osobistych, jaki wytoczyła Maria Kozioł, prezes Lubartowskiego Towarzystwa Regionalnego Jackowi Tomasiakowi i zarządzanej przez niego spółdzielni. Oczerniające według niej informacje padły w Telewizji Kanał S, którą prowadzi spółdzielnia oraz na sesji Rady Miasta. Maria Kozioł domaga się za to przeprosin i zadośćuczynienia na cele charytatywne.
– Wyrządzono mi wielką przykrość. Z nikim się nie kłócę, nie gniewam i raptem robi się ze mnie potwora – mówiła wczoraj (21 marca) w sądzie Maria Kozioł, prezes LTR, niezwykle szanowana w Lubartowie, doceniona między innymi nagrodą Pax et Bonum przez Stowarzyszenie „Alwernia”, a także nagrodą „Angelus” – dla osób, które bezinteresownie działają na rzecz innych.
Przypomnijmy, że na sesji Rady Miasta w maju 2013 r. radny Jacek Tomasiak wystąpił przeciw przyznaniu Marii Kozioł tytułu „Zasłużony dla Miasta Lubartowa”. Argumentował to tym, że w stanie wojennym należała ona do Obywatelskiej Rady Ocalenia Narodowego (organizacja popierająca demokrację ludową i działania generała Jaruzelskiego). Przywołał przy tym artykuł w książce „Lubartów i Ziemia Lubartowska” (tom z 1983 roku) o działalności ORON. Autor artykułu Roman Kornacki, wśród osób, które należały do tej organizacji wymienia między innymi osobę „Maria Kozioł”.
Informację o rzekomej działalności Prezes Lubartowskiego Towarzystwa Regionalnego w ORON, podała potem Telewizja Kanał S, którą prowadzi Spółdzielnia Mieszkaniowa w Lubartowie. W materiale pojawił się fragment przemówienia Jaruzelskiego oraz sceny ze stanu wojennego, między innymi obrazy pojazdów pancernych.
O sprawie pisał już Lubartowiak. Roman Kornacki podawał wówczas w rozmowie z nami, że prezes LTR nie należała do ORON-u, a w artykule wydawnictwa „Lubartów i Ziemia Lubartowska” chodzi o inną Marię Kozioł. Także prezes LTR Maria Kozioł stwierdziła, że nigdy nie należała do ORON. Zapewniła, że dotarła do osoby, która tak samo się nazywa i która mogła znaleźć się na tej liście.
Na rozprawie 21 marca obecne były obie strony wraz z pełnomocnikami.
– Jeżeli pozwany i Spółdzielnia Mieszkaniowa uderzy się w pierś, wyrazi skruchę i przeprosi, możemy zmniejszyć wysokość roszczeń finansowych– możliwość zawarcia ugody na początku procesu przedstawił pełnomocnik Marii Kozioł. Strona pozwana ostatecznie nie zgodziła się na to.
Maria Kozioł w swoich zeznaniach zaprzeczyła, że kiedykolwiek była członkiem PZPR oraz organów ówczesnej władzy oraz że popierała ich działania. W latach 1960 – 1970 kierowała Powiatowym Domem Kultury w Lubartowie. Jak twierdzi, utraciła stanowisko, bo była osobą niepartyjną. Potem pracowała w Wojewódzkim Domu Kultury w Lublinie na stanowisku głównej instruktor. Działała też w NSZZ „Solidarność”.
Prezes LTR mówiła w sądzie, że o artykule w książce, gdzie wymienione jest nazwisko „Maria Kozioł” wcześniej nie wiedziała, a o informacjach jakie padły na sesji na temat jej osoby dowiedziała się od dziennikarza. Zeznała, że potem dotarła do swojej imienniczki. Ta zaś stwierdziła, że była wysłana na spotkania ORON-u w zastępstwie swojego szefa.
Sędzia Robert Hałabis pytał prezesa spółdzielni, czy weryfikował on przedstawione przez siebie na majowej sesji Rady Miasta fakty w sprawie Marii Kozioł. Jacek Tomasiak utrzymywał, że wiedział o nich już dużo wcześniej, po tym jak jeden z radnych miejskich pokazał mu kopię dokumentów świadczących o tym. Tomasiak powołał się też na artykuł w jednej z lubartowskich gazet z 2006 roku, gdzie umieszczono całą listę osób należących do ORON, a wśród nich było nazwisko Maria Kozioł.
Sędzia pytał także o TV Kanał S, którą prowadzi spółdzielnia. Prezes spółdzielni zeznał, że nie ma tam redaktora naczelnego, a zatrudnieni pracownicy bezpośrednio podlegają spółdzielni. Zaś treści zawarte w materiałach telewizyjnych weryfikuje prezes. Prezes Tomasiak przyznał także, że nie pamięta kto z zespołu dziennikarskiego telewizji przygotowywał materiał o Marii Kozioł.
Na kolejnej rozprawie, która została wyznaczona na 15 lipca, zeznania złoży czterech świadków. Wśród nich jest burmistrz Janusz Bodziacki oraz Roman Kornacki.
Więcej na ten temat napiszemy w papierowym wydaniu Lubartowiaka 2 kwietnia.
Katarzyna Wójcik