Weekend: w Lubartowie mamy przyjaciół
Rozmowa z Radkiem Liszewskim, wokalistą zespołu Weekend
Jesteście ciągle w trasie, czy odpoczywacie?
– Odpoczywamy, musimy jakoś odpoczywać, naładować akumulatory, bo inaczej się nie da.
Gdzie ostatnio koncertowaliście? Gracie też za granicą?
– Byliśmy w zeszłym tygodniu w Londynie. Graliśmy już koncerty w wielu miejscach na świecie: Austrii, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Irlandii, Szkocji, Niemczech, Holandii.
A gdzie was najcieplej przyjęli?
– W każdym kraju przyjmowali nas dobrze, bo tak naprawdę zaprasza nas Polonia.
Słyszałem, że w Stanach wasze bilety rozeszły się jak ciepłe bułeczki…
– W Stanach było super. Nasz menadżer z menadżerem zza oceanu jakoś mądrze tą trasę ułożyli, że była bardzo pracowita i zagraliśmy tam kilkanaście koncertów. Wszędzie było fajnie, wszędzie przychodzą Polacy, wszędzie chcą sobie robić z nami fotki. Najfajniej jest, kiedy mówią o sobie, gdzie mieszkali w kraju. A najbardziej zaskakujące podczas wizyty w Stanach było to, że spotkałem tam ludzi, których osobiście znam i nie widziałem ich od 20 lat u nas.
Menadżer zespołu, Tomek, mieszka w Lubartowie, a czy pozostali członkowie mają jakieś związki z Lubartowem?
– Mnóstwo ludzi poznałem w Lubartowie dzięki temu, że Tomek tutaj mieszka, przeprowadził się i Lubartów kojarzy mi się przede wszystkim z przyjaciółmi, z fajną atmosferą i ludźmi, których znam.
Macie epizod z kręceniem teledysku w Kozłówce i tutaj, w starym żłobku. Planujecie jeszcze kręcić jakieś klipy u nas, w Lubartowie, albo w okolicach?
– Kręciliśmy w Lubartowie teledysk do piosenki „Ona i on”. Wykorzystaliśmy chociażby stary komin (po hucie szkła – przyp. Red.) Chociaż po montażu to zupełnie inaczej wygląda. Przeważnie jest tak, że najprostsze rzeczy niezwykle wyglądają w telewizji. W tej chwili ciężko powiedzieć, co się „urodzi”, gdzie będziemy kręcić. To czas pokaże, jak trochę ta gonitwa się uspokoi, to wtedy będziemy myśleć, co dalej.
Rozmawiał Piotr Opolski
Dla naszych Czytelników mamy do rozdania dwa autografy Weekend’u. Otrzymają je pierwsze dwie osoby, które zgłoszą się do redakcji z najnowszym numerem Lubartowiaka.