Zwyciężył ogólnopolską olimpiadę. Już jako przedszkolak przeglądał atlasy historyczne – ROZMOWA
Wiktor Jabłoński choć jest maturzystą, nie musi martwić się wynikami egzaminu dojrzałości. Zdobycie tytułu laureata XLIX Ogólnopolskiej Olimpiady Historycznej dało mu wstęp na większość kierunków humanistycznych na wszystkie uniwersytety w Polsce bez postępowania rekrutacyjnego. Uczeń II LO już jako przedszkolak przeglądał atlasy historyczne. Później zgłębiał genealogię rodziny i z notesem w ręku słuchał opowieści starszego pokolenia.
Skąd Twoje zainteresowanie historią?
Wiktor Jabłoński: Historia odkąd pamiętam była ze mną od zawsze. Już w przedszkolu miałem dwie pasje – astronomia i historia. Dziadek kupował mi bardzo dużo publikacji oraz gazet w tym temacie. Z nudów przeglądałem atlasy historyczne. Zawsze interesowało mnie to, co opowiadali mi rodzice, dziadkowie. Babcia jest ogromna fanką takich opowieści, lubiła opowiadać, co działo się w jej dzieciństwie. Pradziadek od strony mamy został zamordowany podczas II wojny światowej, przed długi czas nie było wiadomo, gdzie spoczywa. Zawsze zgłębiałem losy swojej rodziny, badałem genealogię. Z notesem w ręku rozmawiałem ze starszym pokoleniem, często świadkami historii. Chciałem dokumentować to, co przeżyli. Warto to robić, bo w chwili ich śmierci przepada ta wiedza bezpowrotnie, a nasza lokalna ziemia też była świadkiem istotnych zdarzeń historycznych. W szkole podstawowej, a później liceum często brałem udział w konkursach historycznych.
Jaki jest twój ulubiony okres historyczny?
Wiktor Jabłoński: Mam ich kilka. To przede wszystkim starożytność, później historia powszechna w średniowieczu, następnie długo nic, aż do I i II wojny światowej, PRL, zimnej wojny.
Zostałeś laureatem ogólnopolskiej olimpiady historycznej. Czy było łatwo?
Wiktor Jabłoński: Najtrudniejsze było to, że zabrakło mi czasu na ogarnięcie całego materiału. Nie wyrobiłem się ze wszystkim. Do ostatniego etapu zakwalifikowało się około 100 osób z całej Polski. Składał się on z 3 części – pisemnej w Lublinie, później w Gdańsku była analiza tekstów źródłowych i część ustna. Olimpiada to coś więcej niż konkurs, gdzie wymagana jest głównie wiedza teoretyczna. Podczas olimpiady komisja nawet jak zgadzała się z tym, co mówimy, umyślnie starała się „zaatakować”. Trzeba było szukać w głowie argumentów, powiązań, odwoływać się do faktów. Nie można było dać się zbić z tropu i trzeba było być pewnym tego, co się mówi. Tematy, które są na olimpiadzie, są tematami, które przeważnie wzbudzają dużo kontrowersji i dyskusji. Ja miałem duże szczęście do pytań. Do olimpiady przygotowałem się pod okiem nauczyciela historii pani Barbary Kukier oraz pana Adama Sabata.
W komisji oceniającej byli między innymi autorzy książek naukowych, które czytałeś, przygotowując się do poszczególnych etapów…
Wiktor Jabłoński: Tak, to było niesamowite spotkać na żywo osobę, która ma tak bogate doświadczenie naukowe, która jest w czymś specjalistą. Można było dopytać o coś, a także coś skrytykować np. że coś było napisane niejasno. Pobyt w Gdańsku był dla mnie okazją do dyskusji na różne tematy ze znanymi polskimi historykami, a także pasjonatami historii.
Co jeszcze dał Ci udział w tej olimpiadzie?
Wiktor Jabłoński: Finał Olimpiady Historycznej był bez wątpienia owocnym doświadczeniem. Już same przygotowania do niego poszerzyły moje horyzonty i wiedzę specjalistyczną, wzmocniły krytycyzm i umiejętność analizy, powiązania faktów oraz ich własnej oceny. Świetne było też to, że do Gdańska jechałem razem z innymi osobami z okręgu. 5 godzin siedzenia i rozmawiania na różne tematy między osobami, które dopiero co się zapoznały, a mają podobne zainteresowania. Były to osoby żywo zainteresowane historią oraz tym, co wokół nich się dzieje. Można było poznać ich punkt widzenia na dane fakty. Kluczowy był też inny aspekt – zmiana klimatu, wielokrotne wizyty nad morzem i oferowana przez organizatorów wycieczka do Muzeum w Gdyni, dały mi możliwość oderwania się od szkolnych realiów i ostatecznego zrelaksowania się przed maturą.
Muszę przyznać, że przez intensywne przygotowania do olimpiady, siedzenie po nocach w książkach i lekturach zaniedbałem przygotowania do matury. Ale jak widać warto było zaryzykować, wynik w olimpiadzie dał mi wstęp na większość kierunków humanistycznych na wszystkie uniwersytety w Polsce bez postępowania rekrutacyjnego.
Już wiesz, co wybierzesz?
Wiktor Jabłoński: Jeszcze nie wiem, zastanawiam się nad tym.
Jakie są Twoje ulubione przedmioty w szkole poza historią?
Wiktor Jabłoński: Większość przedmiotów lubię – WOS, polski, matematykę. Lubię też uczyć się języków. Interesuj się wszystkim po trochu. Ostatnio zgłosiłem się na konkurs astronomiczny. Jak coś mnie interesuje, jestem w stanie się temu poświęcić.
A jakie masz pasje pozaszkolne…
Wiktor Jabłoński: Czytanie książek nie tylko historycznych, ale też fantasy, science fiction, obyczajowych oraz bardzo lubię podróże.
Jakie jest twoje marzenie?
Wiktor Jabłoński: Chciałbym ruszyć w podróż dookoła świata. Ostatnio czytałem do olimpiady książkę „Siedmiu wspaniałych” o pierwszych sekretarzach PRL. Był taki fragment, że Edward Ochab, pierwszy sekretarz PZPR po tym jak usunięto go ze wszystkich stanowisk partyjnych, wyruszył w rejs od portu do portu. Wszędzie zatrzymywał się na dłużej. To musiało być na pewno bardzo ciekawe doświadczenie. Marzę poznać inne kraje, ale nie w sposób typowo turystyczny. Chcę poznawać prowincje, kuchnie, obyczaje mieszkających tam ludzi. Marzy mi się też podróż w wysokie góry. Chcę w przyszłości znaleźć takie zajęcie, by przynieść korzyść światu.
Rozmawiała: Katarzyna Wójcik