Lubartowianka wydała książkę dla dzieci
Zbiór opowiadań dla dzieci „Mętliczek z pętelką” to dzieło dwóch bibliotekarek z Lubartowa. Autorką świeżo wydanej książki jest Dorota Gadzała – familiolog, pedagog, mama trójki dzieci. To właśnie dla nich dedykowana jest książka. Pełne wyobraźni ilustracje stworzyła plastyczka Dorota Rybak.
–Ten tomik to zaproszenie do „poczochranych myśli”, które kłębią się w głowach dzieci. Spotkacie tu czarodziejską huśtawkę, wspaniałą poduszeczkę i babcię Anielcię. Są tu też rady na kłopoty i pomysły na nowych przyjaciół – tak pisze o książce biblioterapeutka, pasjonatka pracy na rzecz dzieci i lubelski wykładowca dr Beata Krokocka.
Rozmowa z autorką książki Dorotą Gadzałą:
Kiedy pojawiły się Twoje pierwsze próby pisarskie?
Tak dokładnie trudno mi to określić, ale myślę, że było to około czterech lat temu. Absolutnie nie było to nic zaplanowanego. Zwyczajnie to, co „leżało mi na sercu” zaczęło w mojej głowie przybierać bardziej konkretną formę, a spisywanie tego przychodziło z niespotykaną wcześniej łatwością. Nie były to teksty na jakimś ponadprzeciętnym poziomie. Mówię tylko o zauważalnej dla mnie sprawności w „ubieraniu” myśli.
Skąd pomysł na napisanie książki dla dzieci?
Trudno mówić tu o pomyśle na książkę w ogóle, bo ja nie pisałam tych opowiadań celem publikacji. To było coś, co na zawsze miało pozostać tylko w szufladzie, tylko dla mnie i najbliższych.Teksty nie powstawały z zamiarem poszukiwania rynku. Forma książkowa zaistniała przez tzw. przypadek, o którym dziś już wiem, że pewnie przypadkiem nie był. Miałam to szczęście poznać osoby, które zobaczyły w nich wartość i postanowiły puścić je w świat.
Czy twoje opowiadania można określić mianem bajek pomagajek?
Niektórzy tak je klasyfikują. Oczywiście cieszę się, że dostrzegają w nich jakąś wartość wychowawczą. Z pewnością pisałam je nie tylko po to, by ktoś czytając je miło spędził czas, ale stawiałam sobie dla każdego tekstu bardzo konkretny cel.
Wśród bajek i opowiadań określanych jako „pomagajki” są jednak i takie, których forma nie do końca do mnie przemawia. Wiem, że dzieci nie zawsze lubią słuchać patetycznie brzmiących morałów, szczególnie jeśli wypowiadane są przez „wszystkowiedzących” i „mądrzących się” dorosłych. Dlatego szukałam trochę innej drogi i innego klimatu.
Co było najtrudniejsze w procesie wydawniczym?
Raczej nie mogę powiedzieć, żeby coś było szczególnie trudne. Może dlatego, że trafiłam na fantastycznych ludzi, wszystko dokonywało się bez presji czy pośpiechu. Mam wrażenie, że nie traktowaliśmy tego jako biznes, nie tworzyliśmy nic na siłę. Ja odbierałam to jako przygodę. Myślę że pozostałe osoby również – my z ilustratorką Dorotką z pewnością – więc teraz z tej przygody możemy cieszyć się jak dzieci. Czasem w życiu trzeba spotkać właściwych ludzi, żeby coś mogło się wydarzyć. W czasie, kiedy powstawała większość tekstów, nie znałam jeszcze Piotra z wydawnictwa, nie znałam Dorotki, która jest szalenie utalentowana, z którą dobrze się rozumiemy i która stworzyła dla mnie ilustracje, jakich nawet bym sobie nie wymarzyła. Chyba znaleźliśmy się w dobrym momencie i zwyczajnie mieliśmy z tego radość.
Czym dla Ciebie jest pisanie?
Sposobem na to, żeby nie eksplodowała mi głowa. Bywają momenty w dzień, czasem w nocy, że coś w niej się rodzi i najchętniej od razu użyłabym ołówka i kartki. Dobrze, że jest telefon. To w nim spisywałam większość mętliczkowych opowiadań.
Czy nadal zamierzasz iść pisarską drogą, może jakiś inny gatunek ?
Z pewnością nie uważam się za pisarkę. Nie chciałabym składać żadnych deklaracji. Pisuję różne formy, ale tylko jeśli same do mnie „przyjdą”. Nie mówię więc ani tak, ani nie. Sama jestem tego ciekawa.
Trzy pytania do ilustratorki Doroty Rybak:
Czy to Twoje pierwsze prace stworzone na potrzeby wydawnicze?
Pierwszą moją realizacją, jeśli chodzi o ilustracje, była książeczka do kolorowania, która została wydrukowana w jednej z lokalnych drukarni w latach dziewięćdziesiątych i trafiła do sprzedaży. Zrobiłam również rysunki satyryczno-humorystyczne do „Dostrzegacza Bibliotecznego” – pisma informacyjnego Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie.
Jak powstały ilustracje do książki? Inspirowałaś się czymś czy dałaś się ponieść swojej wyobraźni?
Ilustracje do książki Dorotki zrobiłam z radością, była to dla mnie przyjemność. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ musiałam „dopełnić” tekst tak, aby czytający nie czuł zgrzytu pomiędzy tekstem, a tym, co przedstawia rysunek. Najważniejsze było jednak to, aby autorka je „czuła”. Dużo rozmawiałyśmy o tym, jak ona to sobie wyobraża.
Jaką techniką najchętniej tworzysz?
Do niedawna moją ulubioną techniką była akwarela i nadal takie formy tworzę, Jednak kiedy odkryłam batik, zachwycił mnie. Zdecydowanie batik.
Rozmawiała: Katarzyna Wójcik