Stanisław Soyka poleca lubartowianom swój nowy utwór
Stanisław Soyka,wokalista, pianista, gitarzysta, skrzypek, kompozytor – wystapił 26 lipca podczas Lubartowskiego Zlotu Anek. Miał także krótki czas na zwiedzanie. W rozmowie z nami przyznał, że Lubartów to piękne miasto.
Kiedy narodził się Stanisław Soyka jako muzyk?
Mógłbym powiedzieć pół żartem, pół serio, że 26 kwietnia 1959 roku na Górnym Śląsku. Odkąd pamiętam, muzyka towarzyszy mi, odkad pamiętam – śpiewam. Zacząłem się uczyć muzyki, kiedy miałem 6 lat. Przeszedłem całą drogę klasycznej muzycznej edukacji polskiej. 12 lat uczyłem sie grać na skrzypcach i fortepianie. A akademię kończyłem na Wydziale Kompozycji i Aranżacji w Katowicach. To jednocześnie był czas, kiedy zacząłem wychodzić na sceny.
Pana twórczość jest bardzo różnorodna pod względem tematycznym, jak i gatunkowym. Czy można ją jakoś skategoryzować?
Żeby określić moją muzykę, to jest taka ultraeklektyczna muzyka, taki rytm and jazz, barok. Ja się składam z wielu doświadzczeń, wpływów. Z jednej strony barok śląski miał na mnie ogromny wpływ łącznie z ludową muzyką śląską, ale także podhalańska muzyka w dzieciństwie. Jednocześnie w latach liceum zacząłem się interesować jazzem.To był początek nowej drogi. Tkwiłem w tym poszukiwaniu jazzowym gdzieś do około 82, 83 roku. Później wyruszyłem na poszukiwanie mojej własnej melodii, własnego języka i to w jakimś sensie trwa do dzisiaj. W ostatnich latach skomponowałem kilka utworów, które wykraczają formalnie poza format pieśni. Mam na myśli „Tryptyk Rzymski” i „Pasję”. Szczerze, myślę, że ten mój język muzyczny jest rozpoznawalny.
Porozmawiajmy teraz o poezji, bo ona odgrywa dość ważną rolę w Pana twórczości. Kiedy Pan zaczął czytać wiersze?
Już w szkole podstawowej. Miałem świetnych nauczycieli, w liceum pani profesor szczególnie sekundowała tym, którzy się interesowali poezją. Ja należałem do takich ludzi. Od licealnych czasów nawet coś sam zaczynałem pisać. Oczywiście jak przeczytałem po latach różne moje zapiski, to troszeczkę byłem zażenowany, nie mniej to zainteresowanie we mnie pozostaje. Generalnie należę do czytających nie tylko poezję.
Z każdego wiersza można stworzyć piosenkę?
Tak, z punktu widzenia technicznego, żaden problem.
To może teraz o tym, co ostatnio się dzieje w Pana twórczości muzycznej. Soyka, Strug, Leśmian- kto był pomysłodawcą tego „trio”?
Ładnie Pani powiedziała, że „trio”. Pomysłodawcą był Adam Strug, śpiewak, niesłychanie ciekawy artysta, a także można powiedzieć badacz tradycji. Adam jest znawcą baroku kurpiowskiego, śpiewa barytonem. Usłyszałem go pierwszy raz jakieś trzy lata temu.Po roku spotkaliśmy się, złożyłem mu uszanowanie, bo to jest niezwykły śpiewak. Powiedziałem, że gram na skrzypcach i fortepianie i jakby miał potrzebę, to ja służę tymi dźwiękami. Zeszłej jesieni spotkaliśmy się, powiedział, że ma kilkadziesiąt melodii własnych do wierszy Leśmiana i żebym ja mu to oprawił.
Płyta powstała rekordowo szybko…
Nagraliśmy to przez 5 godzin. Tak się zdarzyło, nie zdarza się to często.
Który utwór poleciłby lubartowianom z tej ostatniej płyty?
Proponuję utwór „Tam na rzece”.
Napisał Pan niegdyś muzykę do poematu Jana Pawła II „Tryptyk Rzymski”. Wykonał go Pan przed samym Ojcem Świętym. Jak doszło do tego wydarzenia?
Zostaliśmy zaproszeni, to było 25 -lecie pontyfikatu w 2003 roku. Watikana wspólnie z polską telewizją organizowała koncert imieninowy w Watykanie. „Tryptyk” był już wówczas gotowy. Mieliśmy możliwość premierowego wykonania obszernych fragmentów.
Jak zareagował Jan Paweł II?
Papa słuchał, bił brawo. To co bardziej wzruszające, to było 26 kwietnia.Dzień przed kanonizacją zagraliśmy w Rzymie, był oficjalny wieczór polski w ramach uroczystości kanonizacyjnych. I tam wykonaliśmy też „Tryptyk Rzymski” przy wspaniale wypełnionym kościele.Do dziś jest tak, kiedy tryptyk rozbrzmiewa, to tak jakby Karol był w pobliżu.
Plany muzyczne na najbliższy czas?
Aktualnie pracujemy nad takim albumem, który narazie roboczo nazywa się Vintage Revisited. Będzie to amerykański swing z lat 1930–1950, oryginalne partytury Billa Strayhorna, Ellingtona czy Basiego. Nagrania robimy z międzynarodową orkiestrą jazzową z Malmo. Najbliższa sesja będzie w połowie sierpnia i będziemy w przyszłym roku dążyć do wydania tego.
Jak wypoczywa Stanisław Soyka?
Pływam, jeżdżę na rowerze, zimą czytam. Latem mogę leżeć nawet jak jaszczurka…
Słyszałam o brawurowej jeździe samochodem?
Że ja? No skąd. Ja jestem ostatni…
rozmawiała: Katarzyna Wójcik