Uczucia nie znają granic – czyli „Frontiera” w Lubartowie
Halina Benedyk i Marco Antonelli – byli gwiazdami wieczoru podczas VI Lubartowskiego Annowania, czyli Zlotu Anek w Lubartowie. Zaśpiewali włoskie przeboje, a wśród nich „Frontierę” – hit po ich wspólnym występie w Sopocie, w 1984 roku. Artyści po koncercie chętnie rozdawali autografy swoim fanom i ku wielkiej radości publiczności – pozowali do wspólnych zdjęć. Znaleźli też czas na rozmowę z „Lubartowiakiem”. Halina Benedyk, także w roli tłumaczącej wypowiedzi Marco Antonell’ego, opowiedziała nam między innymi o tym, jak spotkali się po 26 latach.
Jak to się stało, że ktoś wziął Was za wykonujących cover piosenki sprzed lat? Opowiedzcie o tym.
Mieliśmy taką sympatyczną, jak dla mnie niezwykłą historię, że Pani, szukając w internecie wykonawcy na swoją imprezę, zobaczyła teledysk „Frontiera” i przypomniała sobie festiwal sopocki – duet młodej dziewczyny, blondynki z kitką i przystojnego Włocha z Neapolu. Pani była przekonana, że ta piosenka nie była śpiewana przez nas. Twierdziła, że to niemożliwe, byśmy to my razem śpiewali. Potem zaczęła szukać informacji w internecie i okazało się, że doczytała całą historię – po festiwalu w Sopocie jeszcze około dwóch lat graliśmy ze sobą koncerty, a potem nasze drogi się rozeszły. Teraz spotkaliśmy się z Marco po 26 latach.
Po 26 latach?
Po 26 latach odnaleźliśmy się w internecie, było to bardzo wzruszające spotkanie.
Kiedy to było?
To był 2010 rok. Chwilę później powstała płyta – nasze marzenie, które powinno być spełnione zaraz po Sopocie, ale byliśmy wtedy na to zbyt młodzi, nie mieliśmy tego doświadczenia, które mamy w tej chwili. Kiedy spotkaliśmy się przy fortepianie, to zamarzyliśmy, żeby mieć swoją własną płytę i tak się stało.
Jak powstała płyta?
Nad całością czuwał Aleksander Maliszewski, znakomity muzyk, który pomógł nam wszystkie utwory złożyć w całość. Śpiewamy tam neapolitańskie, włoskie piosenki. Neapolitańskie dlatego, że Marco pochodzi z Neapolu, pokazał mi bardzo dużo pięknego materiału, który przystosowaliśmy do własnej płyty. Mamy tam polskie elementy, które opracował nam Andrzej Sobczak, fantastyczny, polski autor tekstów, wspaniałych tekstów – tj. Przeżyj to sam, Nie będę Julią na balkonie. To nasz poznański kolega. Andrzej już nie żyje wiele lat. Kiedy pisał dla nas teksty, był chory na raka. Już go z nami nie ma, ale mamy piękną pamiątkę z nim związaną. Odkąd powstała płyta, gramy razem z Marco koncerty. Nie jest to łatwy projekt, ponieważ Marco na co dzień mieszka w Neapolu.
Nie jest to dla Was problem żeby się spotkać? Dzieli Was duża odległość…
Jak jest termin, wcześniej ustalony, to Marco przylatuje z Włoch zawsze na dłużej.
Frontierę wszyscy pamiętamy, mali i duzi. To dla nas włoski klimat, włoski temperament, muzyka, po którą Polacy chętnie sięgają…
No tak, to wspaniałe (śmiech). Ta piosenka sama się obroniła. Przecież ludzie w Sopocie usłyszeli ją po raz pierwszy. To nie była rzecz znana. Ta piosenka została z Polakami. Frontera spodobała się Polakom i już następnego dnia była w radiu, wszyscy nas znali. Frontiera opowiada o tym, że granica dzieli naszą miłość i to był też znak naszych czasów, kiedy Polska była krajem z zamkniętymi granicami. W piosence przekazaliśmy to, że nic nie pokona uczucia, chociaż granica nie jest przyjaciółką naszej miłości.
Czyli to znaczy, że Polacy są romantyczni?
Tak, bardzo.
Czyli mamy coś wspólnego z Włochami…
Tak, dokładnie. Chcę pani powiedzieć, że naszą historię nie tak dawno opowiedziano w telewizji, w reportażu o Frontierze. Zostało to przedstawione w starej i nowej odsłonie. Ta piosenka towarzyszyła informacjom o uchodźcach.
Czyli w tym reportażu, o którym Pani wspomniała, pojawia się temat emigracji?
Halina: We Włoszech jest bardzo dużo emigrantów, ludzi z różnymi kolorami skóry. Dla nich to jest normalne. O tym także mówi piosenka. Ale telewizja pokazała Frontierę w kontekście Papieża, solidarności…
Z jakim przyjęciem się spotykacie, koncertując w Polsce?
Za każdym razem jest świetnie. Marco twierdzi, że teraz Polska jest zupełnie inna niż kiedyś. Totalnie nowa. Wszystko się zmieniło.
Co jeszcze robicie w życiu, oprócz tego, że koncertujecie razem?
Halina: Nie mamy zbyt dużo czasu, ja prowadzę warsztaty wokalne dla dzieci i młodzieży. Uczę je, że scena to nie tylko śpiewanie. Szkolenie wokalu jest bardzo trudne, ale kiedy usłyszę kawałeczek utworu, już wiem, czy ktoś śpiewa na co dzień, czy nie. Marco natomiast jest przedsiębiorcą u siebie, w Neapolu.
Gdzie można Was znaleźć, posłuchać?
Bez problemu można znaleźć nasze profile Facebookowe. Tam informujemy o bieżących wydarzeniach, koncertach. Serdecznie pozdrawiamy wszystkich Czytelników „Lubartowiaka” i zapraszamy na nasze koncerty.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Alekandra Jędryszka,
współpraca: Wioleta Lipska